Podejdź do okna.

„Jest światło, które pali się zawsze i wszędzie

Siła, która budzi nas do życia

Jedyna, jedyna jest”.

Wilki – Kiedy nie ma już nic.

Zaufać nieznanemu. Oddać władzę ze spokojem serca i iść w stronę światła, które widoczne jest w momencie, kiedy dam dojść do głosu duszy.

Pamiętam jedną sytuację, kiedy weszłam na ścieżkę rozwoju duchowego. Miałam wtedy wiele obaw i wątpliwości. Nie umiałam przestać myśleć i analizować. A mózg zawsze działa w ten sposób, że podsuwa człowiekowi najgorsze scenariusze.

Byłam rozbita, zmęczona i niepewna siebie. Każdy kolejny dzień przynosił nowy dramat i wątpliwości. Moje ciało wpadało z jednej choroby w drugą. Byłam wykończona psychicznie i fizycznie.

Padłam na kolana, płakałam i błagałam Boga o jakiś znak. Błagałam, żeby przestał mnożyć przeszkody i generować lekcje, bo ja już więcej nie zniosę. Nie jestem w stanie cały czas iść pod górę.

Byłam jednym wielkim nieszczęściem.

I wtedy usłyszałam uporczywy głos: podejdź do okna. Pomyślałam no nie, to są jakies jaja. Po cholerę mam podchodzić do okna skoro wiem, co tam zobaczę. A właściwie wiem, czego tam nie ma. Odpowiedzi. Jest tylko pole kukurydzy aż po horyzont.

Ale głos nie odpuszczał: podejdź do okna.

A więc podeszłam, bo przecież nie miałam nic do stracenia.

I wtedy na szybie zobaczyłam muchę próbującą wydostać się na zewnatrz.

I przypomniałam sobie pewną opowieść usłyszaną na kanale Kaludii Pingot właśnie na temat muchy, na którą Bóg właśnie w tamtej chwili kazał mi spojrzeć.

Mucha uderza w szybę szukając możliwości wyjscia. Jest blisko szkła i nie widzi, że obok niej druga połowa okna jest otwarta i daje jej możliwość ucieczki. Mucha nie potrafi spojrzeć z szerszej perspektywy.

Tak samo było ze mną i to właśnie pokazał mi Wszechświat każąc podejść do okna.

Często przytłoczona bieżącymi wydarzeniami gubię perspektywę. I często nie rozumiem, dlaczego dana rzecz mi się przydarza. Jeśli nie przypomnę sobie wtedy historii tej muchy, wpadam w otchłań czarnej rozpaczy pozwalając, żeby ego wygrało z czuciem i zaczęło nakręcać swoje ukochane czarne scenariusze.

A ja zaczynam dusic się we własnym ciele i świecie, doprowadzając wszystkich wokół do obłędu.

Życie jest drogą, nie celem. Dlatego uczę się patrzeć na ścieżkę przede mną i nie myśleć o tym, dokąd ona tak naprawdę mnie doprowadzi. Staram się być uważna i skupiać się na omijaniu przeszkód, które w danej chwili pojawiają się na tej drodze.

I jeśli wtedy zapominam, że nie jestem sama i że ktoś mnie prowadzi, muszę się potknąć. To jest ten czas, kiedy znowu z przyzwyczajenia kurczowo chwytam władzę i zapominam, że powinna prowadzić mnie wiara, a nie rozum.

Nie pamiętam o tym, że nawet jeśli sama nie wiem, jaki jest cel mojej wędrówki, istnieje siła, która bardzo dobrze wie co robi, stawiając mnie na dokładnie tej ścieżce. I sprawiając, że w moim życiu pojawiają się wydarzenia i osoby dokładnie te, które mają pomóc mojej duszy sie rozwijać.

A jedyne, co muszę zrobić, to zaufać nieznanemu.

Mogę to zrobić jedynie wierząc, że dłoń, ktora mnie prowadzi, chce tylko mojego dobra. Że prowadzi mnie do spełnienia marzeń i życia w obfitości.

I nawet jeśli czasami jest ciężko i chcę się poddać, albo po ludzku po prostu upadam, podnosi mnie i daje mi nową energię do dalszej wędrówki.

Czasami Wszechświat stawia mi na drodze ludzi, którzy przypominają mi caly ból i strach, jaki przeżyłam. Oni są po to, żeby mnie rozwijać. Pomagają mi przepracować emocje wchodzące w skład mojego cienia oraz traumy, jakimi poczęstowało mnie życie.

A czasami pojawia się Anioł Stróż ubrany w cielesność, żeby ułatwić mi wędrówkę. Przychodzi i staje się opoką. Bezpieczną przystanią, w której mogę się schować, kiedy na oceanie mojego życia pojawia się sztorm.

Jego ramiona dają ciepło i wytchnienie. Spokoj i pewność, że pomimo przeciwności losu nadal jestem dokładnie na tej ścieżce, na której powinnam być. I okazuje się, że idziemy tym szlakiem razem, bo nasze cele są identyczne.

Prosiłam Boga o wsparcie i je dostałam.

Prosiłam o cel i mam go.

Marzyłam o spełnieniu i dostałam spełnione marzenie.

Wystarczyło zaufać nieznanemu.

Czym jest dla Ciebie wiara moj przyjacielu?

Czy to tylko zbiór pustych sylab?

Czy wierzysz, bo kochasz?

Czy wierzysz, bo musisz?

mojacisza.com

Dziękuję. Kocham Cię. Ubuntu.

👉Wilki – Kiedy nie ma już nic.

👉Jestem prawdziwa. O akceptacji siebie i uzdrawianiu emocji.

👉Ja wam pokażę, czyli jak nie zostałam kobietą  idealną.

Dodaj komentarz