Dostałam dzisiaj kocyk.
Taki polarowy, z rękawami.
I z podziękowaniem: za wszystko, co robisz.
Nie spodziewałam się.
To był ten rodzaj gestu, który przychodzi z czystej dobroci — bez oczekiwań, bez powodu, po prostu dlatego, że ktoś zauważył.
A ja w tym jednym momencie poczułam, że czyjeś ciepło może ogrzać moją duszę.
Może właśnie o to chodzi w życiu.
Nie o wielkie słowa i obietnice, ale o taki właśnie kocyk,
który ktoś przynosi wtedy, gdy dusza jest zmarznięta.
Nie żeby ją naprawić — tylko żeby ją otulić.
Siedziałam potem w ciszy i płakałam.
Z wdzięczności.
Bo czasem wdzięczność jest tak wielka, że rozsadza serce i rozlewa się łzami.
Za to, że ktoś widzi. Że ktoś daje, nie pytając.
Że świat potrafi odpowiedzieć dobrem na czułość, którą w niego wkładasz.
I może właśnie to jest miłość w najprostszej postaci – kiedy jedna dusza daje drugiej koc,
a druga płacze, bo wreszcie nie jest jej zimno.
„Ciepło dusz styka —
kocyk, łza i dziękuję.
Jesień oddycha”.
Mojacisza.com
