Pękła iluzja. I wyszłam.

„Ty co płaczesz, ażeby śmiać mógł się ktoś – Już dość! Już dość! Już dość!”

Stare dobre małżeństwo – Opadły mgły, wstaje nowy dzień.

Nie można iść w inną stronę niż wszyscy będąc nie zauważonym. Świat zawsze widzi, że jedna owca (lub baran) ucieka mu ze stada. I nie może sobie na to pozwolić, ponieważ wraz z odejściem człowieka ucieka jego energia. I już nie ma kto zasilać wiernopoddańczych ról i schematów myślenia.

Świat widzi utratę energii, więc wysyła na odsiecz kogo się da. Rodzina, znajomi i przyjaciele, nagle zgodnie, a może pierwszy raz naprawdę zgodnie krzyczą: gdzie idziesz idiotko! Wracaj zaraz do stada! Bez nas sobie nie poradzisz! Chodź tutaj i rób to, co my: czuj grzech, karę i męczeństwo! Dziel z nami smutne szare życie smutnych szarych zapracowanych ludzi!

Myśl o innych, nie o sobie. Poświęcaj się, dawaj z siebie wszystko nawet kiedy nie masz na to siły i ochoty. Graj w rolę matki, żony i kochanki z całym poświęceniem, na jakie cię stać. Bo życie to trud, znój, ból, strach, łzy i wieczne poczucie winy, że i tak wszystko robię źle i mogłabym się bardziej postarać.

A przede wszystkim siedzieć cicho i się nie wyłamywać, prawda?

No nie.

Byle jaka to ja już byłam. Weszłam w każdą rolę, jakiej wymagał ode mnie świat. Stałam się więźniem nie swojej sprawy, posłuszną owieczką dreptajacą grzecznie w tym samym kierunku, co wszyscy. Porzucilam marzenia, nadzieję, idee, sens i własne cele. Dla dobra innych. Dla dobra sprawy, która nigdy nie była moja.

Więc kiedy stanęłam przed tłumem i powiedziałam, dość, już więcej nie dam się wykorzystywać, wtrącać w schematy i żyć życiem pokutnika, popłynęły zewsząd słowa.

Zdania, które miały mnie zaboleć. Dotknąć do żywego. I skłonić do powrotu. Byłam obrażana, wyszydzana i wyśmiewana. Próbowano wzbudzić we mnie poczucie winy.  Szantażowano mnie, odsądzano od czci i wiary za to, że teraz już stoję za sobą, nie za innymi. Że odnalazłam sens istnienia i mam cel, do którego zmierzam.

Wylano na mnie naprawdę konkretną porcję gówna.

Kiedy człowiek wyzwala się ze starych, szkodliwych schematów myślenia, nagle jest w stanie poczuć tak wielką wolność i spokój, że nie odda tego za żadne pieniądze świata. Kiedy uświadomiłam sobie absurd rzeczywistości, w której zawsze musiałam słuchać kogoś innego zamiast siebie i codziennie chować swoje emocje i marzenia do szafy, nikt i nic nie jest w stanie wepchnąć mnie z powrotem w system, który tylko doi moją energię nie dając nic w zamian.

Przebudzenie duchowe to odkrycie, że istnieje inne życie, dużo bardziej wartosciowe niż kreacja rzeczywistości, jaką stwarza sobie większość ludzi.

Maski opadają, schematy rozpadają i dokładnie widać całą tę bzdurę. I nie da się tego odzobaczyć. Nie da się już wrócić z nieba na ziemię, porzucić ledwo co przebudzonej duszy i zająć z powrotem poprzedniego miejsca w Matrixie.

Rozwój duchowy to droga w jedną stronę. To podążanie za światłem, które jest tak mocne, że przyćmiewa wszystko inne. To absolutna wiara we własną moc sprawczą. To podążanie za sobą i celami, które wreszcie są moje.

Rozwój duchowy to poczucie jedności z czymś o wiele większym niż szara masa dookoła. To rozumienie absolutu i oddawanie czci naturze. Czerpanie energii ze źródła czystej miłości w miejsce poprzedniej zgody na okradanie się z energii.

Duchowość to pełna zgoda na to,  że teraz wolę być niż mieć. Poczucie, że to, co oferuje mi świat, jest już dla mnie niewystarczające. I energia, która sprawia, że mogę wykreować sobie dokładnie takie uniwersum, w jakim pragnę żyć całkowicie zaspokojona.

Albo dotychczasowy świat, albo ja. Wybór jest banalnie prosty. Nie jestem już katem, ofiarą i ratownikiem. Nie jestem niczyją poddaną. Robię swoje i idę dokładnie tam, gdzie chcę dojść.

Po moje życie i samą siebie.

A świat? Szaleje że złości. Owca przypomniała sobie, że jest lwicą i poszła w przestrzeń, która jest dla niej bardziej naturalna. Zmieniła się w orła, który co prawda leci sam, ale doskonale wie, dokąd zmierza.

I tego nie da się odkręcić ani wymazać. Nie da się z powrotem wrócić do starego schematu, usiąść na kanapie i tępo zapatrzyć się w telewizor. Kto raz odnalazl siebie już nigdy siebie nie opuści. Kto raz zrozumial, kim jest, nie da się z powrotem ubrać w cudzy kostium i wziąć udział w cudzym przedstawieniu.

Inni ludzie codziennie gwałcą mnie słowem. Uważają, że wiedzą lepiej, co jest dla mnie dobre. Nakłaniają do powrotu. Namawiają do pokuty i posypania głowy popiołem. Straszą grzechem i hańbą. Wyrzuceniem z grupy.

Potępieniem.

Dobrze. Róbcie co chcecie. Ja idę po moje.

I nie oglądam się za siebie.

” Żyłem z wami, kochałem i cierpiałem z wami,

Teraz żyjcie, kochajcie, cierpcie sobie sami”.

J. I. Sztaudynger

Dziękuję. Kocham Cię. Ubuntu.

👉Klaudia Pingot – Medytacja w tańcu.

👉Stare Dobre Małżeństwo – Opadły mgły, wstaje nowy dzień.

👉Chwilo trwaj – moja droga to teraz.

👉Jestem prawdziwa. O akceptacji siebie i uzdrawianiu emocji.

👉Buduję Arkę bo wiem, że potop już był.

👉Pieśń ochronna – Twoje światło jest niezniszczalne.

3 uwagi do wpisu “Pękła iluzja. I wyszłam.

  1. „Albo dotychczasowy świat, albo ja. Wybór jest banalnie prosty. Nie jestem już katem, ofiarą i ratownikiem. Nie jestem niczyją poddaną. Robię swoje i idę dokładnie tam, gdzie chcę dojść.

    Po moje życie i samą siebie.”

    DOKŁADNIE TAK.
    Nie może być inaczej.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj odpowiedź do Joanna Anuluj pisanie odpowiedzi