„Krok 1 Anonimowych Alkoholików:
- Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu – że nasze życie stało się niekierowalne”.
Łatwiej powiedzieć, niż zrobić, prawda? Mitingi Anonimowych Alkoholików, sale terapii uzależnień, fejsbuki i czaty samopomocowe ludzi uzależnionych pełne są osób, które szukają pomocy i bardzo długo nie potrafią zrozumieć, że tak naprawdę jedyną rzeczą, jaką muszą zrobić, żeby postawić pierwszy krok na drodze do trzeźwości, to puścić.
Puścić.
Alkohol daje złudzenie władzy. Odczuwałam to najmocniej na początku mojej choroby. Kiedy się napiłam, byłam bardziej: spokojna, pewna siebie, towarzyska, zaradna. Świat i ludzie też byli bardziej: przyjaźni, weseli i pełni sympatii. Kiedy nie piłam, byłam smutna i zamknięta w sobie. Pod wpływem alkoholu stawałam się duszą towarzystwa.
Nie zauważałam tylko tego, że tak naprawdę to nie ja.
Im głębiej w las, im dalej w alkoholizm, tym ta władza zaczynała przybierać inny charakter. Może już nie byłam duszą towarzystwa, bo wolałam pić sama. Nie byłam już godzinami spokojna i zrelaksowana, gdyż moje życie zamieniło się w jeden wielki strach. Ale alkohol dalej dawał mi władzę, bo dzięki niemu mogłam jako tako funkcjonować. Przeżyć ciezki dzień, poradzić sobie w pracy i w domu, bo wiedziałam, że wieczorem czeka na mnie nagroda. Pierwszy łyk, po którym następowało cudowne odprężenie i już nic nie musiałam nikomu udowadniać ani stawać się kimś innym.
Później zorientowałam się, że to nie ja mam władzę nad alkoholem i światem, tylko świat i alkohol nade mną.
Że moja choroba zabija mnie na raty.
Że nawet pijana nie potrafię już cieszyć się życiem.
I że mój spokój wewnętrzny był tylko złudzeniem i pobożnym życzeniem.
Jeśli coś nie jest moje i codziennie działa przeciwko mnie, to ja tego nie chcę. Jeśli mój przyjaciel zmienił się w zaciekłego wroga, muszę zerwać kontakt.
Wychodzenie z choroby alkoholowej zaczęło się u mnie w momencie, kiedy uświadomiłam sobie, że to nie ja kieruję, tylko jestem kierowana. To już nie jest moje i ja tego nie chcę. Naturalnie od momentu pojawienia się takiej myśli do chwili, kiedy faktycznie przestałam pić, upłynęło wiele czasu.
Ale ziarno zostało zasiane.
Prawda, że jestem bezsilna wobec alkoholu, była naprawdę nie do zniesienia. Nie chciałam oddać złudzenia władzy. Nie potrafiłam pogodzic się z nieuchonnością. Przeboleć tego, że naprawdę nigdy już nie będę mogła pić jak normalny człowiek. W sposób kontrolowany. Alkohol zawsze zabije we mnie nawet najsilniejszą wolę.
Bo ma nade mną władzę absolutną.
Bo moje życie z powodu tej choroby stało się niekierowalne.
„Będziesz taplał się w błocie
Kiedy trzeba pomogę
Ale potem upodlę Cię znów”.
T.Love – Lucy Phere
Im dłużej piłam, tym mocniej to sobie uświadamiałam. Ale nadal kurczowo trzymałam się złudzenia władzy. Długie lata nie potrafiłam zrobić tego jednego kroku: po prostu puścić.
Nie panuję nad alkoholem. Jestem chora. Diabetyk nie panuje nad wyrzutami insuliny po spożyciu węglowodanów, dlatego ich unika. Alkoholik nie panuje nad własną reakcją na alkohol, dlatego powinien go unikać.
Więc dlaczego tak trudno to poczuć?
Bo świat kultywuje władzę każdego rodzaju. Stawia ją na piedestał i daje do zrozumienia, że bez niej jestem nikim. Słaba, bezbronna i narażona na ataki. Z emocjami na wierzchu. Z otwartą, ziejącą raną zamiast serca. I z chaosem w głowie.
I świat będzie się starał wykorzystać to przeciwko mnie.
Przyznać, że jest się wobec czegoś bezsilnym to narazić się na ataki innych osób. Myślałam, że robiąc to, pokażę wszystkim moją największą słabość. I wszyscy będą ją wykorzystywać przeciwko mnie.
Nic takiego się nie stało.
Kiedy przyznałam sama przed sobą, że jestem bezsilna wobec alkoholu i że moje zycie stało się niekierowlane, pierwszy raz poczułam prawdziwą magię.
Kiedy puściłam, paradoksalnie okazało się, że wlasnie wtedy najmocniej trzymam ster swojego życia. Odnalazłam moc, by zacząć kreować je zgodnie z własną wolą. Pojawiła się we mnie gotowość na zmiany i siła, żeby wprowadzać je w życie.
Kiedy postanowiłam puścić złudzenie władzy, prawdziwa władza nad życiem pojawiła się w mgnieniu oka.
I wszystko stało się od razu bardzo proste.
Nigdy nie przeszłam przez 12 kroków Anonimowych Alkoholików. Nie świadomie i nie z pomocą sponsora. Jednak one są w każdym z nas, chorym, cierpiącym i nie rozumianym przez świat. Kto chce wytrzeźwieć, musi postawić te kroki. I nie ma znaczenia, czy zrobi to dzięki mitingom, terapii, czy rozwojowi duchowemu. Efekt zawsze będzie ten sam.
Trzeźwość.
Wiara, nadzieja i miłość.
Życie.
„Patrz kobiety Cię pragną
Coraz mocniej Cię łakną
Jesteś królem dziś większym niż Bóg.
Ja to wszystko sprawiłem
Ja Ci dałem tę siłę
Teraz chłopcze czas spłacić swój dług”.
T.Love – Lucy Phere
Dziękuję. Kocham Cię. Ubuntu.
👉12 kroków Anonimowych Alkoholików.
👉Od kieliszka do przebudzenia – historia kobiety, która przestała pić.
👉Wsparcie zmienia wszystko. Moja droga przez terapie uzależnień, mitingi AA i duchowe przebudzenie.

