Kiedy maski opadają – o wstydzie, sile i trzeźwieniu.

Ona jest alkoholiczką! Widzisz? Już czwartego drinka pije! Na ostatniej imprezie też się zalała w trupa. Jak jej nie wstyd tak się zachowywać? Kobieta. A pije jak chłop!

Nawet jeśli takie słowa nigdy nie padły z ust ludzi, ja zawsze miałam je w głowie. Że tak właśnie jestem odbierana. Wszędzie widziałam spojrzenia, miny, chichoty. Nie wiem, czy prawdziwe. Czy może generowała je moja wyobraźnia napędzana wstydem?

Choroba, o którą nie prosiłam, była jak pręgierz moralny. Szczególnie dla mnie, jako kobiety. Dlatego wolałam pić w samotności, ukrywać mój wstyd. To było jeszcze w czasach, kiedy nie myślałam o moim pijaństwie jako o chorobie. A może już wiedziałam, tylko nie chciałam się przyznać nawet sobie. Jak w takim razie przyznać się ludziom?

Pierwszy krok, który muszą postawić Abonimowi Alkoholicy, brzmi: przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu – że nasze  życie stało się niekierowalne. Przyznać przed samą sobą jest trudne. Stanąć w otwartości do świata – wydaje się niewykonalne. Przecież zaraz zaczną lecieć kamienie. Nadal wielu ludzi myśli, że alkoholizm to wybór. Chcemy pić i rozwalać rodziny. Jesteśmy ludźmi bez silnej woli. Jak pokazać, że to choroba czyni mnie taką, jaką jestem? Jak wytłumaczyć ludziom obsesję picia?

Zdejmowanie maski alkoholika jest jak granie w pokera rozbieranego – kawałek po kawałku staję się naga. Patrzem ludziom prosto w oczy mówię tak, jestem alkoholiczką. I widzę na ich twarzach szok, niedowierzanie, często zgorszenie. Bo im się alkoholik kojarzy z obsranym menelem spod sklepu. Nie z inteligentną, wysoko wykształconą kobietą. Ale stanąć w prawdzie że sobą to również stanąć w prawdzie ze światem. Tutaj już nie ma miejsca na wstyd, król jest nagi! Chodź, załóż moje buty i przejdź moją drogę. Wtedy pogadamy. Wtedy będziesz mógł oceniać i piętnować. Jeśli nadal będziesz chciał.

Alkoholizm przekreśla w oczach innych wszystkie moje inne uczynki. Chociażbym nie wiem jak się starała i robiła wszystko lepiej niż inni, jeśli odkryję się i ogłoszę światu, że jestem alkoholiczką, przekreślę wszystkie moje wcześniejsze zasługi. Bo życie z rakiem to nieszczescie i choroba. Nadciśnienie to choroba. Alkoholizm to nadal jest piętno społeczne.

A czynnym alkoholikom nie potrzeba już piętna – oni piętnują się sami.

Nie piję trzy i pół roku. Powoli odkrywam się przed innymi. Opowiadam o mojej chorobie, może ktoś wreszcie pomyśli o niej inaczej? Zdejmuję po kolei wszystkie swoje maski, ale ta jedna jest najtrudniejsza do zdjęcia. Boję się mówić ludziom, że kiedyś piłam. Nie chcę widzieć tego szoku i pogardy na ich twarzach. Mimo długiej abstynencji nadal rządzi mną obsesja, że będę za moją chorobę oceniana. Stracę przyjaciół. Odsuną się ode mnie jak od osoby trędowatej.

Mimo wszystko idę dalej. Prę do przodu. Kłamstwo już było. Niech zagości w moim życiu prawda. Kiedy maski opadają, zostaje coś czystego, trwałego, pełnego. Tylko wtedy mogę powiedzieć: ja jestem. Odsłaniając siebie pokazuję swoje oblicze po walce, której tak naprawdę nikt nie widział, a ktorej nagrodą było moje przetrwanie.

I cbociaz nie zawsze jeszcze potrafię patrzeć ludziom w oczy, potrafię już spojrzeć w swoje.

Patrzcie. Jestem naga!

👉 12 kroków AA.

3 uwagi do wpisu “Kiedy maski opadają – o wstydzie, sile i trzeźwieniu.

Dodaj komentarz